Maurycy Borucki (1882 – 1969)
Kierownik szkoły w latach 1925-1951
Rodzina Boruckich pochodziła z okolic Łęczycy, prawdopodobnie z Góry Świętej Małgorzaty. Ojciec przyszłego nauczyciela pracował w pobliskiej cukrowni i właśnie w Leśmierzu 13 września 1882 roku urodził się Maurycy. Zanim znalazł się w Łodzi pracował w pabianickiej szkole nr 1. Pełnił tam funkcję kierownika w latach 1922-24. Właśnie w Pabianicach poznał swoją przyszłą żonę Jadwigę (ur. 1899), która również była nauczycielką. W 1925 roku powierzono mu funkcję kierownika nowej Szkoły Powszechnej nr 42 wzniesionej na Nowym Rokiciu przy ówczesnej ulicy Złotej, przemianowanej wkrótce na Przyszkole. Zajęcia rozpoczęły się 20 stycznia 1926 r., w setną rocznicę śmierci patrona szkoły, którym został Stanisław Staszic. Przez 13 lat, aż do wybuchu II wojny światowej Maurycy Borucki organizował i rozwijał działalność szkoły, dbając o wszechstronny rozwój młodzieży, wyposażenie klas i biblioteki szkolnej. Za jego kadencji szkoła otrzymała sztandar ufundowany przez społeczeństwo Rokicia w 1931 roku. Warto wspomnieć, że młodszy brat Bronisław Borucki pełnił wówczas funkcję kierownika sąsiedniej szkoły nr 41, mieszczącej się przy ul. Kątnej 17 (obecnie Wróblewskiego). W dalszej rodzinie było również kilkoro nauczycieli. W 1928 roku państwu Boruckim urodziła się córka Hanna. Z opowiadań absolwentów wiemy, że przywiązywał znaczną wagę do dyscypliny, będąc jednocześnie sprawiedliwym nauczycielem i przełożonym. Równie wymagający był ponoć także w domu dla córki, a później wnuka. Rodzina kierownika zajmowała kilka pomieszczeń na piętrze szkoły (3 pokoje z kuchnią), ale jeszcze przed wojną wykończono nowy dom przy ulicy Dygasińskiego 15. Niestety nie zdążono go umeblować i wprowadzić się. Przez całą okupację mieszkali w nim Niemcy.
We wrześniu 1939 r. wojska niemieckie zajęły część budynku ograniczając działalność szkoły, a wkrótce polecono przenieść zajęcia do gmachu przy ulicy Pabianickiej 34. Tam M. Borucki kierował nauczaniem (już tylko kilku dozwolonych przez władze okupacyjne przedmiotów) do 11 grudnia. Wtedy nastąpiło ostateczne zamknięcie wszystkich polskich placówek edukacyjnych. Rodzina kierownika otrzymała polecenie natychmiastowej wyprowadzki z mieszkania w szkole. Wysiedlono ich do Krakowa, gdzie zajmowali jeden pokój w trzypokojowym mieszkaniu krakowskiego właściciela. Warunki nie były najlepsze i po mniej więcej roku, po wymianie listów z mieszkającą w Warszawie ciotką, nastąpiła przeprowadzka do stolicy. Tutaj Boruccy mieszkali przy ulicy Kruczej 7 aż do wybuchu powstania warszawskiego. Ich szesnastoletnia wówczas córka rwała się do działania, choć nie należała wcześniej do żadnych organizacji konspiracyjnych. Za namową kolegów kilka razy wzięła udział w akcjach przeciwko Niemcom (obrzucanie czołgów butelkami z benzyną), oczywiście w tajemnicy przed rodzicami. Po upadku powstania wszyscy troje znaleźli się w obozie w Pruszkowie, wraz z tysiącami innych mieszkańców Warszawy. Maurycy został odesłany do wsi Baby koło Piotrkowa Trybunalskiego, a Jadwiga z córką miały jechać na roboty przymusowe do Niemiec. Dzięki posiadanemu jeszcze pierścionkowi udało im się przekupić strażnika i wysłano je pociągiem do Kielc. Wkrótce rodzina połączyła się w Babach i doczekała tam końca wojny. Co ciekawe, przyszły mąż Hanny walczył także w powstaniu w batalionie „Baszta”, lecz poznali się dopiero w Łodzi, kilka lat po wojnie, gdy zaczął studia na Politechnice.
Już w lutym 1945 Maurycy wrócił na ulicę Dygasińskiego i do swej szkoły, gdzie zaczął z kilkoma przedwojennymi nauczycielami porządkować zdewastowany przez wojsko niemieckie budynek, zdobywać ławki i krzesła oraz przygotowywać się do szybkiego rozpoczęcia roku szkolnego 1944/45, który z konieczności trwał aż do 14 lipca. Pracę w Szkole Podstawowej nr 42 zakończył przejściem na emeryturę w 1951 roku. Przekazał kierownictwo swojemu zastępcy Bolesławowi Hochlingerowi. W 1957 roku doczekał się wnuka Pawła, który nie kontynuował już tradycji pedagogicznych dziadka, podobnie jak pokolenie jego mamy. Wśród dzieci Maurycego i jego rodzeństwa przeważali inżynierowie i pracownicy naukowi, natomiast najmłodsze pokolenie to przede wszystkim plastycy.
Maurycy Borucki zmarł 4 maja 1969 roku i został pochowany na Starym Cmentarzu przy ul. Ogrodowej. Żona Jadwiga przeżyła go o ćwierć wieku i zmarła 14 kwietnia 1994 r. mając 95 lat. Na tym samym cmentarzu spoczywają także bracia Maurycego - Bronisław, Andrzej i Czesław oraz jego bratanek Andrzej, zmarły w 2003 roku doktor socjologii Uniwersytetu Łódzkiego.